Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

10.10.20

Nowy Rozdział - Nowy Blog

Hej, dawno nic tutaj nie pisałam. A obiecałam, że będę regularnie publikować recenzje. Eh...

Nie czułam już tej motywacji, satysfakcji, tej więzi. Dlatego po dłuższym zastanowieniu, postanowiłam ... stworzyć nowego bloga. Ta sama tematyka, ale inna marka(?). I'm rebranding. 


Zapraszam:  https://tenebriistyping.blogspot.com/

1.7.20

Rzućmy Okiem na ... Motherland: Fort Salem

Tytuł: Motherland: Fort Salem
Studio: Gary Sanchez Productions i Freeform Studios
Kraj: USA
Lata Produkcji: 2020 - 
Liczba sezonów: 1
Liczba odcinków: 10 




"Anacostia: I'm going to need the two of you to come back so you can continue to frustrate me and age me prematurely. "







Motherland: Fort Salem jest jeszcze nowym serialem, a już ma od groma fanów.. Ma dopiero jeden sezon i tylko dziesięć odcinków. Przed obejrzeniem, nie do końca wiedziałam czy wziąć się tę produkcję czy po prostu zignorować. Ale moja miłość do czarownic i magii zwyciężyła. I nawet się z tego cieszę.


Wszystko dzieje się w alternatywnej Ameryce, gdzie magia i czarodzieje istnieją i pracują dla rządu od słynnego procesu w Salem w 1692 roku. Trzy młode kadetki - Raelle, Tally i Abigail -  są gotowe poświęcić swe życia dla dobra społeczeństwa. Grupa terrorystyczna zwana The Spree jest głównym antagonistą oraz która się składa z samych wiedźm. Najwidoczniej nie wszystkim się podoba być zmuszanym do armii. I też są takie wiedźmy, co po prostu nie znoszą ludzi. 


Przez te dziesięć odcinków śledzimy głównie nasze trzy bohaterki, ale także możemy zobaczyć z perspektywy generał Alder czy Anacostii, już dojrzałych wiedźm. Romanse, zdrady, tajemnice, treningi i wojny. Tego możecie się spodziewać po Motherland: Fort Salem. Są wątki typowo wojenne, ale to też serial młodzieżowy, więc teen drama może się przewinąć raz czy dwa. 


Najbardziej mnie zaciekawiły czarownice i ich moce. Są one połączone z emocjami, ale zamiast rzucać zaklęcia, one używają swoich strun głosowych do wytworzenia specyficznych dźwięków. Przypomina to zdolności syren.

Są one naznaczone wiedźmim piętnem, które błyszczy po pierwszym stosunku. 

Plusy za reprezentowanie ludzi różnych kolorów, kultur oraz seksualności. I rozumiem, że komuś może się to nie podobać, ale takie rzeczy są ważne dla właśnie tych ludzi, żeby się bardziej utożsamiali z bohaterami. 


Przejdźmy teraz to głównej trójki postaci. Raelle od początku mnie fascynowała i była moją ulubioną, jednak to się zmieniało z kolejnymi odcinkami. Jest bardzo uparta i często myśli tylko o sobie albo o jej dziewczynie. Co mnie denerwowało, gdy zostawiała Tally i Abi podczas treningów, a w armii drużyna jest oceniana jako jedność: gdy jedna osoba jest w tyle, cała drużyna jest. 

Tally to taki typowy Hufflepuff. Słodka, miła, pomocna i radosna. Taka cinnamon roll. Z początku była klejem, który utrzymywał drużynę razem.
Do Abigail musiałam dojrzeć. Jest ona członkiem potężnej i bardzo cenionej rodziny Bellweather. Nie używa swojego nazwiska, by coś dostać, da z siebie wszystko, aby to osiągnąć. Może wydawać się trochę agresywna, ale to dobra osoba. 
Warto też wspomnieć o Scylli, która jest romantycznie związana z Raelle i nieźle narozrabiała w jej życiu. Jeszcze nie wiadomo wszystkiego  o niej, jest tajemnicą. I nie wiem, co o niej myśleć. Moje zdanie się co chwilę zmienia. Na początku ją lubiłam, później nie za bardzo. Następnie uwielbiałam, nienawidziłam, aż zostałam w kropce. Mam nadzieję, że w drugim sezonie w końcu się zdecyduję na stałe. 

Jestem ciekawa zwyczajów czarodziejów, a już trochę je poznaliśmy. Oby nie zapomnieli o pokazaniu nam więcej takich rzeczy.


Sezon pierwszy skończył się, a ja mam ochotę na więcej Motherland: Fort Salem. Chcę wiedzieć, co będzie z naszą trójką dziewczyn oraz z innymi interesującymi bohaterami. Jest duża możliwość, że dowiemy się więcej o The Spree i jak ono operuje. Nie mogę się doczekać.

Ulubione odcinki:
1x5 "Bellweather Season" - W nim spotykamy więcej wiedźm oraz dowiadujemy się więcej o ich zwyczajach. Połowa sezonu, w której przechodzimy do mroczniejszego klimatu. 

1x10 "Witchbomb" - Końcówka mnie rozwaliła. I nie mogę się doczekać drugiego sezonu, dłużej nie wytrzymam w tej niewiedzy. 

Ulubione momenty:
Święto Beltane, jak wygląda i jak go obchodzą. Jedzenie, tańce, seks. W tym jest moc.

Rozmowa Anacostii z Scyllą w ostatnim odcinku.

"The way over is under. The way out is in."



Znacie inne seriale tego typu? Podajcie tytuły i co o nich sądzicie.



17.6.20

Rzućmy Okiem Na ... Szóstka Wron

Tytuł: Szóstka Wron
Oryginalny Tytuł: Six of Crows
Autor: Leigh Bardugo
Seria: Szóstka Wron (tom 1)
Wydawnictwo: Mag
Liczba Stron: 496
Rok Wydania: 2016





"Żadnych żałobników. Żadnych pogrzebów."






Sześcioro niebezpiecznych wyrzutków. Jeden niewykonalny skok. 
Przestępczy geniusz Kaz Brekker otrzymuje ofertę wzbogacenia się ponad wszelkie wyobrażenie – wystarczy w tym celu wykonać zadanie, które z pozoru wydaje się niewykonalne: 
  • włamać się do niesławnego Lodowego Dworu (niezdobytej wojskowej twierdzy),
  • uwolnić zakładnika (a ten może rozpętać magiczne piekło, które pochłonie cały świat),
  • przeżyć dostatecznie długo, żeby odebrać nagrodę (i ją wydać).
Kaz potrzebuje ludzi wystarczająco zdesperowanych, żeby wraz z nim podjęli się tej samobójczej misji, oraz dostatecznie niebezpiecznych, żeby ją wypełnili. Wie, gdzie ich szukać. Szóstka najbardziej niebezpiecznych wyrzutków w mieście – razem mogą być nie do zatrzymania. O ile wcześniej nie pozabijają się nawzajem.

Nie miałam styczności z Leigh Bardugo i jej twórczością przed wzięciem tego tomu. Słyszałam tylko, że ta seria jest dość popularna i chciałam się przekonać dlaczego. Nie spodziewałam się tak rozbudowanego świata oraz nietuzinkowych postaci. Nie wiem, którego bohatera lubię najbardziej. Czy Kaza (mózg operacji), Inej (Zjawa) a może Jespera, strzelca, który nigdy nie chybia? Ale też nie zapomniałam o pewnej siebie Grishy zwaną Niną, o Matthiasie, którego zimne serce powoli topnieje z każdą przeczytaną stroną oraz o kochanym Wylanie, za którego bym zginęła. 

Nie bardzo pasował mi ich wiek. Mają oni od 16 do 18 lat, a zachowują się o wiele doroślej. Gdybym nie wiedziała, że większość nie jest nawet pełnoletnia, to bym dała im z góra 25 lat. I rozumiem, że wiele oni przeszli: porwanie, śmierć członka rodziny, zemsta. Tylko na początku miałam taki szok: "Ale jak to? Oni przecież są tacy młodzi."


Już od początku książki jesteśmy wrzuceni w głęboką wodę. Nie ma żadnych wyjaśnień i musimy sami się domyślić, o co chodzi. Ale spokojnie, nie zostajemy w ciemności na długo. 


Mimo że ta historia jest oparta na niebezpieczniej misji, w której się wzbogacą, są też inne ciekawe wątki poboczne, takie jak przyjaźń, mroczna przeszłość czy nawet miłość. Te romantyczne relacje są pokręcone, trudne, słodkie. Nie są one wsadzone na siłę, gdzie dwójka bohaterów mówi sobie "kocham cię" po jednym dniu. 

Ta sześcioosobowa grupa jest niebezpieczna, okrutna i nikt nie chciałby stanąć im na drodze. I dlatego ich uwielbiam.

Szóstkę Wron polecam dla fanów Leigh Bardugo, fanów high fantasy oraz fanów badass bohaterów. Ich historia kontynuuje w drugim tomie (i możliwie, że w trzecim). I w dodatku powstaje serial na podstawie prac tej autorki (Szóstka Wron plus Grisza). 

9.6.20

Rzućmy okiem na ... Król Magii

Tytuł: Król Magii
Oryginalny Tytuł: The Magician King
Autor: Lev Grossman
Seria: Fillory
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba Stron: 472
Rok Wydania: 2016



“Robiła wszystko, by zmusić czas do mijania. Zabijała go, mordowała, masakrowała i ukrywała zwłoki. Pęczkami, oburącz wrzucała dni w ognisko i patrzyła, jak się zmieniają w wonny dym. To nie było łatwe. Czasami miała wrażenie, że godziny tkwią w miejscu. Nie chciały mijać bez walki."



Quentin Coldwater, nad wiek rozwinięty intelektualnie uczeń szkoły średniej, wraz z przyjaciółmi osiada na stałe w czarodziejskiej krainie o nazwie Fillory i zostaje jednym z jej z królów. Pewnego dnia podczas polowania przypadkowo przenosi się z powrotem na Ziemię, a szukając drogi powrotu, odkrywa istnienie ogromnego czarnoksięskiego podziemia, o którego istnieniu nikt wcześniej nie miał pojęcia. Kiedy wraca do Fillory, okazuje się, że nad baśniową krainą zbierają się czarne chmury: ktoś obudził bogów, którzy zamierzają odebrać światu magię. Quentin i jego przyjaciele wyruszają na poszukiwania siedmiu czarodziejskich kluczy, które pozwolą zachować magię na świecie, nie wie jednak, że za ocalenie Fillory przyjdzie mu zapłacić najwyższą cenę.


Poprzednia część serii nie zbyt przypadła mi do gustu, jednak musiałam - po prostu musiałam wrócić do tego świata. Tym razem z postanowieniem, że nie będę porównywała książki do serialu. I to pomogło. 
Ten tom zaczyna się kilka miesięcy po wydarzeniach z CzarodziejówQuentin wraz z Eliotem, Janet i Julią panują nad Fillory. Wszystko jest idealnie: nie muszą pracować, piją alkohol litrami i siedzą na tronach całymi dniami. Żyć nie umierać. Jednak Quentinowi coś brakuje. Więc kiedy nadarza się okazja na nową przygodę, chłopak postanawia ją złapać. Dosłownie.

Królu Magii w końcu dowiadujemy się, co się działo z Julią, gdy reszta bohaterów uczyła się w Brakebills. Rozdziały jej poświęcone są w wersji wspomnień, które powoli odkrywają sekrety dziewczyny. Drogę, przez którą musiała przejść, by trafić do Fillory. Wiedziałam, co czekało ją na końcu, lecz i tak miałam ochotę płakać. 
Na Ziemi ponownie spotykamy Josha, który dorobił się niezłego majątku, oraz poznajemy ciekawską Poppy, mającą obsesję na punkcie smoków. Próbują pomóc Quentinowi i Julii wrócić do Fillory. 

Lev Grossman opisał te odczucia w inny sposób, niż oczekiwałam. Julia przez długi czas egzystowała bez żadnego celu. Coś jej brakowało. A gdy w końcu odnalazła to coś, nie przestała tylko na podstawach. Chciała być najlepsza.
Ale magia nie pochodzi ze słońca i lodów. Ani nawet z talentu. Ona pochodzi z cierpienia.

Poznajemy nowych bohaterów, jak ciekawską Poppy, mającą obsesję na punkcie smoków oraz młodego twórcę map, Benedicta, którego pokochałam od pierwszej strony. 

Byłam bardzo ciekawa historii Julii oraz tym, jak ona i Quentin wrócą do Fillory. Choć czasami ta podróż się dłużyła. Sama postać Julii zachowywała się nienaturalnie i rozumiem, że to ma związek z jej przeżyciami, lecz na początku ciężko było mi się do tego przyzwyczaić.

Nie za bardzo też wiem, co sądzić o drugim głównym wątku w Królu Magii. Magia w Fillory powoli przestaje istnieć, z Ni Tu, Ni Tam zostały same ruiny. Z tego powodu nasza grupka magików próbuje znaleźć siedem kluczy, które uratują Fillory. Fajny pomysł, jednak większość tych kluczy zostaje znaleziona poza ekranem. Czułam się oszukana, jakbym ominęła znaczną część zabawy. 

Sam koniec książki też nie był zbyt powalający. Seria Fillory nie jest jedną z tych, które kończą się happy endem, i wiadomo, że jest też trzecia odsłona, ale ta końcówka była niesprawiedliwa. Wobec Quentina. Nie jest on moim ulubionych bohaterem, jednak oczekuje się czegoś dobrego, zwłaszcza że reszta postaci nie skończyła jak on. 

Król Magii okazał się nieco lepszy od pierwszego tomu, jednak nadal to nie jest to. Przeczytam ostatnią część, ale wiem, że już nie wrócę później do tego stworzonego przez pana Grossmana świata. Gdyby nie serial na jego podstawie, to bym nie dała drugiej szansy tej serii. 

Czytaliście tę książkę? Jak Wam się podobała? Znacie inne historie z takim klimatem?

8.6.20

Powrót

Witam ponownie :)

Trochę długo nie dawałam żadnego znaku życia, ale od dzisiaj to się zmieni. Wracam do tego bloga z nowymi recenzjami oraz nowym harmonogramem - nowy post co najmniej raz w tygodniu.

Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o Okiem Mrocznej i będziemy mogli ponownie na nim działać.

Pierwsza recenzja po powrocie będzie o Królu Magii autorska Leva Grossmana, która już niedługo będzie publiczna.