Autor: Maite Carranza
Seria: Wojna Czarownic (tom 1)
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 382
Rok wydania: 2008
„Anaíd
jest czternastoletnią, niepozorną dziewczyną. Mieszka w
pirenejskim miasteczku Urt. Jest nad wiek dojrzała i inteligentna,
co nie wzbudza jednak sympatii rówieśników. Samotne życie Anaíd
toczy się spokojnie aż do dnia, w którym znika jej matka -
rudowłosa Selene. Nieoczekiwanie dziewczyna poznaje wielką
tajemnicę skrywaną przez rodzinę.”
(opis z wikipedi – brak spoilerów)
Dokładnie nie pamiętam, czemu
wybrałam akurat tę książkę. Może to z powodu okładki, opisu
albo tego, że mam „fazę” na czarownice. Nie mogę powiedzieć,
że wciągnęła mnie całkowicie, ale też nie była to strata
czasu.
Główną
bohaterką powieści jest czternastoletnia Anaid, która pomimo genów
od pięknej rodzicielki, nie ma się czym chwalić. Jest niska,
„brzydka”, ale także i mądra. W szkole nikt jej nie lubi,
nazywają ją „karlicą cotowszystkowie”. Dla mnie takie powody
są głupie, żeby kogoś odtrącać, jednak ja sama nie byłam
odbiorcą takich drwin, a wiem, że w każdej szkole istnieją
istnieją takie osoby.
Niemniej
jednak Anaid nie jest słaba psychicznie i dzielnie przeżywa każdy
dzień. Nawet kiedy jej babcia umiera, a rok później znika matka.
Od tamtej pory w życiu dziewczynki zaczynają się dziać dziwne
rzeczy, które rozumieją tylko ciotka oraz inne kobiety, pomagające
Anaid.
Okazuje
się, że dziewczynka jest czarownicą Omar z Klanu Wilków. Z tą
informacją czuje się lepiej, jednak też jest w niebezpieczeństwie.
Złe czarownice Odish czekają, aż tylko podwinie jej się noga.
Zainteresowanie
tą powieścią była jak bujanie się na huśtawce. Raz miałam
ochotę czytać rozdział po rozdziale, a za drugim razem tak bardzo
mnie nie interesowała, aż z trudem kończyłam kolejny fragment.
Pomysł jest nawet niezły, styl pisania – prosty, szybko się
czyta.
Sądzę, że
jestem trochę za stara na czytanie książek, które główne
bohaterki mają czternaście lat. Jak dla mnie Anaid była trochę za
młoda, ale rozumiem, dlaczego akurat taki wiek. Z opisu z tyłu
książki dowiadujemy się, że to Selene, matka Anaid, jest
wybranką, która ma zakończyć konflikt pomiędzy czarownicami. I z
tego powodu miałam wrażenie, iż coś jest nie tak. Podejrzewałam,
jaki będzie koniec. I miałam rację.
Końcówka
książki nie powala, ale i tak ją polecam. Jeśli macie ochotę coś
przeczytać, a nie wiecie co albo chcecie coś mniej więcej
lekkiego, to zachęcam to przeczytania. Dla mnie „Klan Wilczycy”
mógłby być lepszy, lecz najgorszy też nie jest. Takie 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz