Tytuł: Attack on Titan
Oryginalny tytuł: Shingeki no Kyojin
Autor: Hajime
Isayama
Wydawnictwo: Kodanasha (manga), Wit Studio (anime)
Liczba tomów: 19
Liczba sezonów: 1
Liczba odcinków: 25
Pierwszy raz usłyszałam o tym
anime podczas oglądania filmików na YouTubie. Wtedy jeszcze nie
byłam taka zafascynowana kulturą japońską, jak dzisiaj, więc nie
za bardzo obchodziła mnie ta produkcja. Dopiero po roku postanowiłam
zobaczyć, o co taki szał. I to wszystko przez mojego brata. To on
mi pokazał parodie Ataku Tytanów, a później stronę, na której
mogłam obejrzeć anime. Od tego dnia moje życie jest pełno
„chińskich bajek”.
O czym jest Attack on Titan?
Shingeki no Kyojin jest o odwadze, poświęceniu, przyjaźni,
pokonywaniu swoich lęków … I o wielkich, nagich ludkach?
Historię rozpoczynamy w
dystrykcie Shiganshiny znajdującym się w obrębie muru Maria. Ta
ściana, wraz z Rose i Sina, ochraniają ludzi przed tytanami –
ludzko-podobnymi stworzeniami, mającymi od 5 do 17 metrów
wysokości. Nie wiadomo dokładnie skąd się wzięli ani jak się
rozmnażają. Jedynie wiadomo, że zjadają ludzi, choć nie muszą
oraz gdzie zranić, by ich wykończyć.
Eren Jaeger jest naszym głównym
bohaterem. Gdy go poznajemy wraz z Mikasą Ackerman i Arminem Arlert,
ma pięć lat. Chce zostać członkiem korpusu Zwiadowczego i
wyruszyć za mury. Wiadomo, że to jest niebezpieczne, więc każdy
mu to odradza.
Spokojne życie mieszkańców
Shiganshiny przerywa głośny huk. Przed murem pojawia się tytan
przewyższający go (mur ma 50 metrów, a ta istota była wyższa o
głowę). Nic dziwnego, że wybuchła panika. Tym bardziej, iż ten
tytan zrobił dziurę w murze. A to znaczy zjawiających się innych
istot. Wszyscy rzucili się do wyjścia z dystryktu. Ale Eren miał
inne priorytety. Biegł w stronę swojego domu, wiedząc, że tam
została jego matka. Zastaje ją przygniecioną przez resztki
budynku. Raczej nie muszę pisać, jak to się skończyło. Wszystko
skończyło się na porzuceniu muru Marie, który też opanowali
tytani. W tym dniu Eren zaprzysiągł zemsty.
Dziesięć lat później widzimy
naszych bohaterów od razu po szkoleniu. Członkowie 104 składu
treningowego muszą wybrać, gdzie chcą przynależeć. Czy chcą
ochraniać miasta w obrębie murów czy bronić króla, czy walczyć
z tytanami. To nie jest prosty wybór. Kto wybierze najspokojniejszą
pracę, a kto podejmie wyzwanie, aby wyzwolić świat ze strachu?
Nie zdziwiłam się, dlaczego był
taki szał. To anime łączy w sobie wspaniałą animacje, przepiękny
soundtrack oraz świetne stworzone postacie. Chociaż to ostatnie
można pogratulować Isayamie, autorze mangi. Gdybyście zobaczyli
sceny ze sprzętem do manewru przestrzennego (albo Trójwymiarowym
manewr), zrozumielibyście o czym mówię. Tak samo o muzyce. Ludzie
mówią, że pierwsza czołówka jest najlepsza. I się z tym
zgadzam, tylko nie należy zapominać o drugiej czołówce. Może nie
jest już tak dynamiczna i tempo muzyki się zmieniło, jednak jest
tak samo dobra, jak inne piosenki. Do tej pory, słuchając całego
soundtracka dostaje gęsiej skórki.
Manga nie jest gorsza. To
oczywiste, że będą różnice pomiędzy tymi dwoma produkcjami. W
mandze postacie wyglądają inaczej, ale to nic dziwnego. Niektóre
sceny były inne, niektóre usunięto, a jeszcze inne dodano. Isayama
dał nam czas na poznanie, polubienie czy znienawidzenie postaci
czego w anime nie doznałam. Oglądając za pierwszym razem Shingeki
no Kyojin moje myśli wyglądały tak: „O cześć osobo i kolejna,
i kolejna. Aha, aha, a więc to o tym sądzicie.” BUM! „O jak mi
przykro. Jak on mógł umrzeć. Ale, przepraszam. Kto to był?”
Dopiero za drugim razem zapamiętałam te postacie.
Więc co jest lepsze: manga czy
anime? Moja odpowiedź: i to i to. Manga wyjaśnia bardziej historię
oraz bohaterów, tymczasem anime, dzięki soundtrackowi i animacji
dodaje Shingeki no Kyojin tego „smaczku”. Jeśli chcecie możecie
zacząć swoją przygodę z mangą, lecz polecam też obejrzeć
anime.
W jedne z recenzji zauważyłam, że brutalne sceny uznali za wadę. Ja akurat uważam je za zaletę. Dzięki właśnie takim scenom obejrzałam to anime. Wolę widok krwi niż irytującą cenzurę na każdym kroku (tak, o tobie mówię Tokyo Ghoul).
W jedne z recenzji zauważyłam, że brutalne sceny uznali za wadę. Ja akurat uważam je za zaletę. Dzięki właśnie takim scenom obejrzałam to anime. Wolę widok krwi niż irytującą cenzurę na każdym kroku (tak, o tobie mówię Tokyo Ghoul).
Armin Arlert: Ktoś, kto nie potrafi niczego poświęcić, nie będzie w stanie nic zmienić!
Eren Jaeger: Jeśli wygrasz, przeżyjesz. Jeśli przegrasz, zginiesz. Jeśli nie będziesz walczyć nie możesz wygrać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz